
„The Last Flight” jest kolejnym wybornym odcinkiem, do którego scenariusz napisał Richard Matheson. Do twórcy „Strefy Mroku” zgłosił jednak z samym tylko trzonem pomysłu, który sprowadzał się do pytania – co by było, gdyby pilot z okresu I Wojny Światowej przeniósł się do roku 1959? Zadowolony z wcześniejszej współpracy i ceniący twórczość pisarską Mathesona, Rod Serling bez wahania dał autorowi wolną rękę i zielone światło na napisanie scenariusza, w którym porucznik Królewskich Sił Powietrznych, William Decker (Kenneth Haigh), uciekając z pola walki i pozostawiając przyjaciela ostrzeliwanego przez trzy niemieckie maszyny, przenosi się kilkadziesiąt lat do przodu, by przekonać się, że jego druh – Alexander ‚Leadbottom’ Mackaye (Robert Warwick) – przeżył powietrzne starcie i jest obecnie marszałkiem lotnictwa.
Decker początkowo ukrywa przed niedowierzającymi mu oficerami amerykańskiego lotnictwa, dlaczego porzucił Mackaye’a. Kiedy jednak zwierza się majorowi Wilsonowi (Simon Scott) – który jako jedyny zdaje się wierzyć, że brytyjski pilot rzeczywiście przeniósł się w czasie – że tak naprawdę stchórzył i przez to skazał przyjaciela na pewną śmierć, dociera do niego, iż fakt, że Mackaye żyje musi oznaczać, że Decker wrócił do 1917 roku (do momentu kiedy uciekł od potyczki) i go uratował. Po krótkiej szamotaninie Decker „porywa” swojego Nieuporta (wypożyczona na plan zdjęciowy maszyna była w tym okresie jedynym sprawnym modelem tego typu na świecie) i wzbija się w przestrzeń. Przybywający jakiś czas później do bazy Mackaye potwierdza, że William Decker rzeczywiście zniknął na chwilę w trakcie podniebnej bitwy, ale po chwili wrócił i uratował go, poświęcając jednak własne życie.

Postać autora scenariusza jest gwarantem dobrze opowiedzianej historii. I tak jest w tym przypadku. Matheson tworzy opowieści zwarte i poparte logiką, nawet w przypadku tak fantastycznego pomysłu, jak podróż w czasie. Prawdę powiedziawszy, idealna pętla czasowa, jaka spina wydarzenia opowiedziane w tym epizodzie, jest jednym z najbardziej dopracowanych pomysłów tego typu, jakie dane mi było obejrzeć w filmie. Nie ma w niej żadnego słabego punktu. Śledząc wydarzenia wstecz – od momentu, w którym Decker uznaje, że musi ponownie wlecieć w tajemniczą „białą (sic!) chmurę”, która prawdopodobnie odpowiedzialna jest za jego przeniesienie się w czasie, do chwili, kiedy Mackaye przyznaje, że to właśnie swojemu koledze Deckerowi zawdzięcza życie i kiedy przegląda pozostawione przez niego rzeczy osobiste (których nie odnaleziono po walce) – można stwierdzić, że wszystko idealnie się zazębia. Perfekcyjny odcinek, solidna historia oparta o motyw podróży w czasie (a te zawsze mają u mnie pewne fory) a także przyzwoicie rozłożona dramaturgia wydarzeń i – chyba nie muszę dodawać? – znakomite aktorstwo.

Bardzo fajny odcinek A może dodam jedynie że w 1×18 każdy aktor świetnie zagrał, nie tylko Kenneth Haigh, który trochę kojarzył mi się z Kirkiem Douglasem, ale i reszta obsady odwaliła kawał dobrej roboty.
PolubieniePolubione przez 1 osoba