Lata 50. w amerykańskiej telewizji należały do serialowych antologii, prezentujących nierzadko dzieła mniej znanych autorów, obsadzanych przez drugorzędnych aktorów i kręconych niewielkim kosztem. Wśród prezentowanych w ramach serii, takich jak „Hallmark Hall of Fame”, „Supense”, „Lux Video Theater” czy „Studio One” bardzo trudno było znaleźć prawdziwe perełki – dokonywana przez producentów dość pobieżna selekcja przesyłanych scenopisów sprzyjała jednak chcącym przebić się – i, nie ma co ukrywać, zarobić – młodym twórcom. Skorzystał na tym również Rod Serling, który po latach wegetacji w rozgłośni WLW postawił wszystko na jedną kartę – scenopisanie dla telewizji.