„Long Live Walter Jameson” to epizod, który zdradza zbyt wiele już w pierwszych minutach, a później nie oferuje niczego interesującego, poza znakomitym – jak zwykle – aktorstwem i, tym razem zaledwie przyzwoitymi, dialogami.
Aż trudno mi uwierzyć, że tak miałki i w wielu momentach pozbawiony logiki scenariusz wyszedł spod pióra Roda Serlinga. „The Purple Testament” wydaje się jedną z form „rozrachunku” scenarzysty z okresem, kiedy w trakcie II Wojny Światowej służył w 11 Dywizji Powietrznodesantowej i z koszmarem którego wówczas doświadczył. Z ust bohaterów padają słowa, które – prawdopodobnie – stanowią wyraz anty-wojennych poglądów twórcy „Strefy zmierzchu”. W okresie, kiedy od wojny upłynęło kilkanaście lat te rany nadal musiały być bardzo świeże a wspomnienia o wojennej gehennie wciąż jeszcze żywe. Nic nie usprawiedliwia jednak tego, że fabuła „The Purple Testament” – mimo sprawnej realizacji i przyzwoitej gry aktorskiej – rozłazi się w szwach.