„Long Live Walter Jameson” to epizod, który zdradza zbyt wiele już w pierwszych minutach, a później nie oferuje niczego interesującego, poza znakomitym – jak zwykle – aktorstwem i, tym razem zaledwie przyzwoitymi, dialogami.
Po obejrzeniu „Elegy” zacząłem przeglądać różne zestawienia najlepszych epizodów „The Twilight Zone” pewien tego, że tak doskonały odcinek zajmuje na „listach przebojów” wysokie miejsce. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że tym razem gusta moje i osób głosujących w tych zestawieniach są bardzo różne. Przewijają się tam odcinki, które cenię sobie równie wysoko, takie jak„The Hitch-Hiker”, „And When the Sky Was Opened” czy „Walking Distance”, ale dziwnym dla mnie trafem, miejsca dla znakomitego „Elegy” zabrakło. Zaskakujące, bo wydaje mi się, że tak dopracowany i wymagający ogromu włożonej weń pracy kawał sztuki filmowej powinien zostać bardziej doceniony przez wielbicieli „The Twilight Zone”.
Perchance to Dream: Selected Stories, Penguin Classics, 2015
Nieodbiegającym od prawdy, choć z całą pewnością niesprawiedliwym, będzie stwierdzenie, że relatywnie niewielkie grono czytelników, którzy dzisiaj pamiętają kim był Charles Beaumont, byłoby jeszcze mniejsze gdyby nie jego współpraca z Rodem Serlingiem, Rayem Bradburym – przyjacielem i mentorem Chucka – jak również z Georgem Claytonem Johnsonem. Czy opowiadania pisarza byłyby czytane współcześnie i ukazywałyby się w regularnie wznawianych, jak i zupełnie nowych kolekcjach i antologiach, gdyby nie jego wkład w tworzenie „The Twilight Zone” i popularność, jaką zyskał serial? Prawdopodobnie nie.
W „Perchance to Dream” po raz pierwszy dałem się nabrać na kilka trików, które zastosowali twórcy. Jaki inny epizod niż ten poświęcony przenikaniu się świata jawy i snu nadawać mógł się lepiej na zabawę z wyobraźnią widza? Oczywiście, w finale – prawie – wszystkie karty zostają wyłożone na stół, ale zastosowany tuż przed zakończeniem twist jest znakomitą kulminacją tego epizodu.